Lipcowe życie balkonowe
Najwyższy czas na relację co się dzieje na moim balkonie. A dzieje się wiele, od majowego Wielkiego Sadzenia minęło już około półtora miesiąca. Rośliny znalazły się na swoich stałych miejscach i rosną, kwitną, owocują… Sceneria zmienia się z dnia na dzień, a ja jak zwykle nie nadążam z aparatem i „piórem”, żeby choć w przybliżeniu pokazać aktualną sytuację. Tak mają flegmatycy ze spóźnionym zapłonem 😉 Dobrze, że jako tako nadążam z konewką, a to i tak ledwo co, bo do obsługi jest całkiem sporo skrzynek i doniczek. Trochę wytchnienia dało mi kilka deszczowych i chłodniejszych dni w ostatnim czasie – nie trzeba było zbyt często podlewać ani padać od upału. Tak więc zyskałam wreszcie nieco energii, aby spożytkować ją w postaci aktywności blogowej. Co niniejszym czynię, zresztą z przyjemnością 🙂
Ale dość przydługawych wstępów, przejdźmy do konkretów. No to jak tam moje uprawy?
Pomidory rosną nie najgorzej, kwitną i zawiązują owoce. Nie będzie ich bardzo dużo, ale grona są spore i zdrowe. Są jeszcze niedojrzałe, ale przyjemne jest to długie oczekiwanie. Wzrost roślin jest już spowolniony, żółkną dolne liście. Pamiętam o usuwaniu „wilków”, czyli bocznych odrostów, obfitym podlewaniu i nawożeniu biohumusem. Dodałam im też ostatnio kompostu. Najciekawiej wygląda odmiana Indigo o czarnych w niedojrzałej fazie owocach. Ciekawe, jakie osiągną rozmiary – na razie są wielkości orzechów włoskich.
Krzaczasta odmiana koktajlowa – roślinki pozostają karłowate, wysokie na ok. 40 cm i nie wymagają podpór. Na czubku tworzą kwiaty i owoce. Obok „normalne” odmiany, które podwiązuję sznurkiem.